Pisałem w poprzedniej analizie, że Polska reprezentacja wygrywała swoje poprzednie mecze na sporej dozie farta. Zakładałem też, że passa niebawem się skończy, zakładałem jednak, że stanie się to w meczu właśnie z Austrią a nie z Słowenią, ale widać pokłady farta wyczerpały się wcześniej. W poprzednim meczu nasi wybrańcy nie pokazali zupełnie nic. No, może poza teatralnymi upadkami Lewandowskiego, który widać czerpie inspirację od Neymara. Fatalnie to wyglądało. Po tym spotkaniu - pomimo wcześniejszych 4 (podkreślę - szczęśliwych) wygranych - na naszą reprezentację spadła zasłużona lawina krytyki. Pytanie tylko, jak panowie piłkarze sobie z nią poradzą. Podejrzewam że tak jak zawsze w sytuacjach gdy jest presja i rozbudzone oczekiwania - przyjdzie czas na zimny prysznic. Tym bardziej, że Austriacy przypomnieli sobie ostatnio, jak się gra w piłkę. Po porażce 0:1 z Polską a 3 dni później 4:2 z Izraelem, Austriacy nastawili celowniki, przypomnieli sobie, że potrafią grać w piłkę efektem czego domowa wygrana 1:0 ze Słowenią, następnie wygrany wyjazd z Macedonią aż 4:1. 2 dni temu Austria rozbiła u siebie Łotwę 6:0.. tę samą Łotwę, z którą nasi w wielkich bólach wymęczyli 2:0. Zbliżający się mecz będzie okazją do rewanżu za pechowo przegrane pierwsze spotkanie, w którym biało-czerwoni pokonali Austrię 1:0. Nie wiem, czy goście dadzą radę zdobyć w Warszawie komplet oczek, jednak podejrzewam, że ograć się nie pozwolą, dlatego też typuję remis 1:1.