To niesamowite, że zdobywca pucharu Ligi Mistrzów z trzech poprzednich lat jest obecnie w takim kryzysie... Tak, chodzi mi oczywiście o kolejne 5 spotkań bez zwycięstwa (4 porażki i remis) z łącznym bilansem 1:7. Choć w ostatnim spotkaniu przeciwko Levante (1:2) dostrzec mogliśmy lekkie "postępy" jeśli w ogóle można to tak nazwać zdecydowanie brak Ronaldo spędza sen z powiek niejednemu fanowi "Królewskich" jak i z pewnością Florentino Perezowi... Jedno jest pewne, zespół ze stolicy Hiszpanii musi wziąć się w garść by nie odpaść z walki już w fazie grupowej a taki przypadek miał miejsce ostatni raz w...1979 roku. Wiadomo, chcieć nie zawsze oznacza móc i dzisiejszego wieczoru nie spodziewam się cudownego wyjścia z dołku podopiecznych Julena Lopetegui'ego. Przyjrzyjmy się drużynie przyjezdnych, swoje zmagania w grupie LM w tym sezonie rozpoczęli od nieszczęsnego remisu z CSKA (tracąc decydującą bramkę w ostatnich minutach) oraz bardzo dotkliwej porażki z AS Romą 5:0. Te dwa zdecydowanie nie najlepsze spotkania dają im lokatę ostatniego miejsca w tabeli z tylko jednym punktem dorobku. Czy dziś ten dorobek ulegnie zmianie? Szczerze, ciężko powiedzieć. Ewentualna porażka Realu i to u siebie z drużyną nie ukrywając, sporo niżej notowaną byłaby już prawdziwą tragedią a wtedy dni obecnego szkoleniowca "Królewskich" byłyby już z pewnością policzone. Czy do tego dojdzie? Niech zweryfikuje boisko. Ja jednak nie spodziewam się festiwalu bramek i stawiam, że w tym spotkaniu nie obejrzymy więcej niż czterech bramek. Gospodarzom brakuje skuteczności, czego efekty wszyscy już znamy... Goście z kolei mają wielką szansę postawić się tak wielkiej marce i być może nawet podbić ich bramkę. Tak czy siak, patrząc przez pryzmat ostatnich spotkań Realu... wielu bramek nie będzie.