W poniedziałek na zakończenie 22. kolejki Ekstraklasy spotkają się drużyny Zagłębia Lubin i Arki Gdynia. W pierwszej wiosennej kolejce mecz Zagłębia z Górnikiem Łęczna się nie odbył a Arka przegrała w Gdyni z Legią 0:1. Mimo rozegranych dopiero 20 spotkań Zagłębie plasuje się na wysokim szóstym miejscu, z dużymi szansami na grę w grupie mistrzowskiej. Arka jest dziesiąta, co dla nich oznacza grupę spadkową. Przed własną publicznością Miedziowi nie błyszczą. W 10 meczach zdobyli 13 punktów a ich bilans to 3 wygrane, 4 remisy i 3 porażki. Arka ma bardzo podobny bilans w meczach wyjazdowych a dokładniej 3 wygrane, 3 remisy i 4 porażki. W pierwszym meczu obu ekip, w Gdyni padł wynik 1:1. Ostatnie spotkanie obu ekip w Lubinie miało miejsce w 2014 roku, kiedy oba kluby grały jeszcze w 1 lidze. Wówczas Zagłębie rozgromiło Arkę 4:0. Tym razem nie należy się spodziewać tak wysokiej wygranej, bo obie ekipy prezentują podobny poziom, jednak fakt rozgrywania meczu w Lubinie daje minimalnie większe szanse na wygraną Zagłębiu i tak też typuję. Kurs w okolicach dwóch złotych na wygraną podpieczonych Piotra Stokowca wart postawienia.
W meczu 22. kolejki Ekstraklasy zmierzą się wicemistrz z poprzedniego sezonu z zespołem mającym mistrzowskie aspiracje. Piast rundę wiosenna rozpoczął od porażki w Szczecinie z Pogonią 2:1. Lech u siebie pokonał, po trzech skutecznie wykonanych jedenastkach Termalikę. Obecnie Kolejorz jest na piątej pozycji w tabeli a Gliwiczanie zajmują dopiero czternastą lokatę. Piast swój ostatni mecz w Gliwicach przegrał z Legią aż 1:5, a Lech z ostatniego wyjazdu przywiózł punkt po remisie z Cracovią. W pierwszym meczu tych drużyn w Poznaniu górą był Lech, zwyciężając 2:0 po golach Formelli i Gajosa. W obu drużynach zabraknie kilku ważnych graczy. Lech przyjedzie do Gliwic bez Putnocky'ego, Bednarka i Bille Nielsena. Goście będą musieli sobie poradzić w defensywie bez pauzujących za kartki Koruna i Pietrowskiego. Lech, aby utrzymać kontakt z czołówką i potwierdzić swoje mistrzowie aspiracje musi to spotkanie wygrać. Wczoraj zwycięstwo odniosła Jagiellonia, punkt wywalczyła Lechia, a Legię czeka łatwe spotkanie z ostatnim w Tabeli Ruchem, wiec Kolejorz musi z Gliwic przywieźć komplet punktów.
W 21. kolejce Bundesligi zmierzą się ekipy FSV Mainz i Werderu Brema. Obie ekipy plasują się w drugiej połowie tabeli: Mainz jest dwunaste a Werder szesnasty. Mainz nie przegrało czterech ostatnich spotkań przed własną publicznością a Werder nie wygrał meczu od połowy grudnia ubiegłego roku, jednak w każdym z tych spotkań byli tylko o jedną bramkę gorsi. Obie drużyny łączy to, że dużo bramek tracą i należą w tych statystykach do niechlubnej czołówki. Gospodarze dotąd stracili 35 bramek a goście aż 42. W pierwszym meczu obu ekip w Bremie padł wynik 2:1 dla gości. Również tym razem lekkim faworytem jest ekipa Mainz, jednak Werder zrobi wszystko, by utrzymać się w Bundeslidze, a obecna pozycja gwarantuje mu tylko grę w barażu. Końcowy wynik powinien oscylować koło remisu, ewentualnie któraś z ekip rozstrzygnie to spotkanie na swoją korzyść jedną bramką. Niedawno Werder mierzył się na wyjeździe z Augsburgiem- zespołem pokroju Mainz, przegrywając po zaciętym boju 2:3 i podobnego spotkania i wyniku należy spodziewać się tym razem.
W 21 kolejce Bundesligi na Commerzbank-Arena przyjeżdża broniący się przed spadkiem Ingolstadt. Gospodarze zajmują trzecie miejsce w tabeli z dorobkiem 35 punktów. Goście są na przedostatniej lokacie z 15 punktami na koncie. Eintracht w tym sezonie jeszcze przed własną publicznością nie przegrał. W 9 meczach odniósł 6 zwycięstw i 3 razy remisował. Ostatnie dwa mecze na Commerzbank-Arena to dwa zwycięstwa: z Mainz i Darmstadt. Goście przegrali dwa ostatnie mecze wyjazdowe. Najpierw w Gelsenkirchen musieli uznać wyższość Schalke a potem w Berlinie pokonała ich Hertha. W pierwszym spotkaniu ligowym obu ekip Eintracht wygrał 2:0. Obie jedenastki trafiły na siebie również w Pucharze Niemiec, gdzie Eintracht znowu był górą, jednak dopiero po rzutach karnych. Gospodarze mają cały czas realne szanse na grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie, jednak by tego dokonać muszą utrzymać przewagę nad Borussią. A wygrywanie meczów przed własną publicznością jest w tym przypadku koniecznością. Dziwi bardzo wysoki kurs na gospodarzy, w końcu mierzą się ze sobą trzecia i siedemnasta drużyna i łatwo w tej parze wskazać zdecydowanego faworyta.
Dziś w Białymstoku Jagiellonia podejmować będzie Górnika Łęczna. Zdecydowanym faworytem tego spotkania są gospodarze, którzy są wiceliderami tabeli. Goście zajmują przedostatnie miejsce i nawet w przypadku wygranej nie poprawią swojej lokaty. Jaga po bolesnej porażce w Gdańsku będzie chciała wrócić na zwycięską ścieżkę, by nie stracić dystansu do Lechii Gdańsk oraz utrzymać przewagę nad zaciekle goniącą Legią. Goście, jeśli nie poprawią swojej dyspozycji będą murowanym kandydatem do spadku. Obecnie, tylko zamykający tabelę Ruch Chorzów ma na swoim koncie mniej punktów. Jagiellonia przed własną publicznością gra w kratkę. Na przykład potrafiła wygrać z Lechem 2:1, by w kolejnym meczu ulec Wiśle Płock 1:2. Łęczna do tej pory na wyjeździe wygrała tylko raz, kiedy w Płocku pokonała Wisłę. Swój ostatni wyjazd rozgrywała w Warszawie, gdzie została rozgromiona przez Legię, ulegając 0:5. Aż tak wysokiej porażki w Białymstoku raczej nie należy im wróżyć, ale można śmiało założyć, że ze stolicy Podlasia wrócą bez choćby punktu.
W 1/16 Ligi Europy los skrzyżował ze sobą zespoły PAOK-u Saloniki i Schalke Gelsenkirchen. Faworytem dwumeczu wydaja się być gracze z Niemiec. Znacznie trudniej wskazać faworyta tego pierwszego spotkania. W 2017 roku obie ekipy prezentują się bardzo dobrze. Gospodarze w bieżącym roku rozegrali już jedenaście spotkań. Wygrali 9 razy, raz zremisowali i ponieśli jedną porażkę. Goście z Niemiec w bieżącym roku rozegrali tylko pięć spotkań o stawkę, głównie z wymagającymi rywalami (Eintracht, Bayern, Hertha). Trzy spośród nich wygrali, raz zremisowali i ponieśli jedną porażkę. PAOK w swojej grupie LE zajął drugie miejsce, ustępując jedynie Fiorentinie. Schalke swoja grupę wygrało ze znaczną przewagą. Ostatni raz obie ekipy mierzyły się ze sobą w roku 2013, również w Salonikach. Wówczas w meczu Ligi Mistrzów górą byli przyjezdni, którzy wygrali 3:2. I tym razem, z racji tego, że spotkają się dwa wyrównane zespoły, które dodatkowo są w gazie, należy spodziewać się wielu emocji i kilku bramek.
W pierwszym meczu 1/16 Ligi Europy w Pireusie zmierzą się Olympiakos i Osmanlispor. Gospodarze z ośmioma punktami zajęli drugie miejsce w swojej grupie, tuż za APOELem. Turcy z 10 oczkami wygrali swoją grupę, pozostawiając w pokonanym polu Villarreal, Zurich i Steauę. Forma obu ekip w roku 2017 jest zgoła odmienna. Olympiakos w bieżącym roku jeszcze nie przegrał. Licząc rozgrywki ligowe i pucharowe wygrał 7 spotkań a 4 zremisował. Dzięki dobrej dyspozycji gracze z Pireusu liderują ligowej tabeli, mając ogromna przewagę nad drugim zespołem. Osmanlispor od początku roku wygrał zaledwie jedno spotkanie- w pucharze pokonał drugoligowca. Poza tym poniósł pięć porażek i raz zremisował. Kiepska dyspozycja spowodowała, że zaliczyli oni spadek w tabeli i obecnie zajmują dziewiątą lokatę, z dużą stratą punktową do pozycji gwarantujących grę w europejskich pucharach w następnym sezonie. Olympiakos dzięki dużej przewadze w ligowej tabeli, mógł ostatnie dni poświęcić tylko i wyłącznie przygotowaniom do tego meczu a Turcy muszą walczyć w lidze o poprawę swojej pozycji. Dodatkowo, każdy, kto choć raz widział mecz rozgrywany w Grecji, wie jak żywiołowi są tam kibicie i ile dają swoim zespołom. Szanse na awans z tej pary można określić jako 50 na 50, jednak pierwszy mecz Olympiakos musi wygrać, by z nadzieją jechać na spotkanie rewanżowe. Patrząc na to jak gra od początku roku można uważać, że może im się to udać.
Dziś wieczorem będziemy świadkami hitowego starcia w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Na Parc des Princes przyjeżdża Barcelona, która w ostatnim meczu ligowym rozbiła Alaves aż 6:0. W tym samym czasie PSG pokonało Bordeaux 3:0. Gospodarze w swojej grupie LM musieli uznać wyższość Arsenalu, w związku z czym nie byli rozstawieni w losowaniu par 1/8. Los nie był łaskawy i przydzielił im rywala, z którym mierzyli się w poprzednim sezonie tych prestiżowych rozgrywek. Wówczas dwukrotnie lepsi byli zawodnicy Barcelony. W Paryżu pokonali PSG 3:1 a w rewanżu na Camp Nou wygrali 2:0. Również tym razem faworyta należy upatrywać w ekipie Louisa Enrique, bowiem przyjadą oni do Paryża w niemal optymalnym składzie. Zabraknie jedynie Vidala, który doznał ciężkiej kontuzji w ostatnim meczu. Paryżanie będą musieli poradzić sobie bez Thiago Silvy (kontuzja) i Thiago Motty (kartki) i są to zdecydowanie poważniejsze osłabienia. Patrząc na obecna formę obu ekip można spodziewać się powtórki wyniku sprzed roku, kiedy to góra byli goście.
Na zakończenie 25. kolejki Premier League zmierzą się ekipy Bournemouth i Manchesteru City. Zdecydowanym faworytem tego spotkania są goście, którzy po wstydliwej porażce z Evertonem (0:4) znacznie poprawili swoją grę i w kolejnym spotkaniu z Tottenhamem zremisowali 2:2 a później przyszedł czas na dwa kolejne zwycięstwa, z West Ham (4:0) i Swansea (2:1). Gospodarze w tym roku jeszcze nie wygrali. W pięciu meczach w 2017 roku zremisowali dwa mecze i trzykrotnie ponieśli porażkę. Na co warto zwrócić uwagę to ilość bramek w tych meczach. Kibice byli świadkami aż 25 trafień. Dla przykładu ostatni mecz Bournemouth przegrało z Evertonem 3:6, co przypomina bardziej wynik hokejowy niż piłkarski. Defensywa gospodarzy należy do jednych z najgorszych w całej lidze. Do tej pory w 24 meczach stracili 47 bramek. Tylko Hull (49) i Swansea (54) straciły więcej bramek jak ekipa Boruca. Goście postarają się to wykorzystać, bowiem należą do najskuteczniejszych drużyn w lidze. Fantastycznie w ich szeregi wprowadził się młody Gabriel Jesus, który od razu zaczął zdobywać bramki jak na zawołanie. Powinniśmy w tym spotkaniu oglądać wiele bramek, a że ujrzymy ich przynajmniej trzy to absolutne minimum.
W meczu 24. kolejki Sampdoria podejmować będzie Bolognę. Przed tym meczem różnica punktowa pomiędzy tymi ekipami to zaledwie trzy punkty na korzyść gospodarzy. Większa zdobycz punktowa gospodarzy to zasługą dobrej dyspozycji podopiecznych Marco Giampaolo w ostatnich spotkaniach. Sampdoria wygrała dwa trudne spotkania. Najpierw pokonała Romę 3:2 a tydzień później na San Siro wygrała z Milanem 1:0. W tym samym czasie Bologna poniosła kompromitującą porażkę z Napoli 1:7 a następnie, w zaległym spotkaniu uległa wspomnianemu wcześniej Milanowi 0:1, który zwycięską bramkę zdobył grając w dziewiątkę. Sampdoria w roli gospodarza ma dodatni bilans. Na 11 spotkań rozegranych na Stadio Luigi Ferraris wygrała sześć, trzy mecze zremisowała i poniosła dwie porażki. Bilans Bologny na wyjeździe to 2-4-5. Patrząc na obecną dyspozycję obu ekip można zakładać, że to Sampdoria zakończy ten mecz z kompletem punktów i odskoczy swojemu najbliższemu rywalowi na sześć punktów.